poniedziałek, 25 stycznia 2016

Wiosenne rewolucje



Nie wiem jak u was, ale u mnie śnieg się roztopił, ptaki rozćwierkały, trawka jakaś jaśniejsza, czyli idzie wiosna. Pierwsze co mi przyszło do głowy żeby choć przez chwilę podtrzymać tę radosną nowinę, postanowiłem zrobić wiosenne porządki. No i zacząłem od porządkowania między innymi spraw blogowych. To się z dokumentacji wyrzuciło, tamto trzeba przesunąć żeby się zmieściło itd. Ktoś zapyta a co to za wiosenne porządki? Już odpowiadam. Lepsze takie jak żadne. Jednak wracając do spraw porządkowych to chyba najtrudniej było mi zmienić i dodać nowe orzeczenie o niepełnosprawności naszych córeczek. Po policzkach spłynęła nie jedna łza i nie wstydzę się o tym napisać. Czas mija, a jednak nigdy nie przestanie boleć. Sprawę potęguje to, że w tym samym wątku są wszystkie orzeczenia dziewczynek. Dość dobrze widać jak ta wstrętna choroba się rozwijała u naszych księżniczek. Postanowiłem, że nie będę kasował starych orzeczeń, bo choć boli, to jest to moja osobista historia, która uczy nie tylko mnie, ale każdego człowieka. Niech nam się nie wydaje, że możemy mieć wszystko i tylko na własność. Cieszmy się z małych rzeczy i doceniajmy wszystkie chwile naszego życia, bo może być inaczej. Pozdrawiam wszystkich czytelników.

czwartek, 21 stycznia 2016

Karma wraca - czyli powrót statuetki

Pod koniec września ubiegłego roku nasze cudowne księżniczki zostały zaproszone na spotkanie forumowiczów z forum budowlanego Murator. Spotkanie odbyło się w Warszawie. Trochę się go obawialiśmy bo właściwie mieliśmy spotkać osoby, które do tamtej pory znaliśmy tylko z internetowych wpisów. Jednak nasze obawy były zbędne i mówiąc najprościej było rewelacyjnie. Otwartość ludzi z jakim nas przyjęto i taka zwyczajna normalność :) Były co prawda dwa wydarzenia, które trochę popsuły nam humory. Jedno jest nie warte opisywania i w zasadzie zostało przekute w sukces. Drugie z racji przebiegu wydarzeń jest jak najbardziej do opisywania i publicznego rozpowszechniania.
   Na spotkanie forumowiczów zabraliśmy piękną szklaną statuetkę w kształcie serca. Była szczególna, bowiem zawierała całą naszą wdzięczność dla wszystkich ludzi, którzy nam pomogli. Wyjeżdżając już na samo spotkanie mieliśmy mały problem z samochodem, zaczął padać mocny deszcz. Dziewczynki na wózkach, deszcz rozpadał się mocniej i szybko, szybko do samochodu. Udało się :) jedziemy. Dojeżdżamy na miejsce spotkania i coś mi nie pasuje. Pytam żonki czy wzięła pudełko ze statuetką. W odpowiedz słyszę "myślałam, że ty wziąłeś" O nie została przy parkingu. Szybka decyzja i jedziemy po statuetkę. Niestety już jej nie było. Obszedłem cały teren, sprawdziłem wszystkie śmietniki i nic.  Nikt nie wie i nikt nic nie widział. Trochę smutni wracamy na spotkanie. Widok ludzi, którzy z uśmiechem nas witają zrekompensował nam przykre wydarzenie. Czasem wracaliśmy do wydarzenia ze statuetką, ale raczej jako forma przestrogi "nic na szybko i przede wszystkim duży spokój". Czas mijał, my zajęci walką o zdrowie dziewczynek dość rzadko sprawdzaliśmy e-mail dziewczynek. Jednak w ostatnim czasie przysiadłem nadrobić straty. Otwieram skrzynkę, a tam wiadomość, że nasza statuetka jest w sklepie w Warszawie i możemy ją odebrać. Szybki e-mail do osoby, która napisała wiadomość. Okazuje się, że pomimo prawie 5 miesięcy statuetka jest nadal w tym samym miejscu i grzecznie czeka. Ogromne podziękowania dla Marty, która znalazła statuetkę, sprawdziła i odnalazła nas w intrenecie. To ona napisała do nas wiadomość. Rozmawiałem z nią przez telefon i jestem pod ogromnym, ba wielkim wrażeniem. Ktoś powie, ale czemu? Ano temu, że jej się chciało, że w obecnych czasach i pogoni za dniem jutrzejszym, znalazła czas aby nas odnaleźć. Na prośbę czy by nam jej nie przysłała odpowiedziała, że nie ma większego problemu. Dziękuję Marto za ten gest. Dla nas i naszych dzieci jesteś bohaterką. Dziękuję również za zmotywowanie do dalszego pisania bloga.

sobota, 16 stycznia 2016

Witaj kochany blogu

W ostatnim czasie dopadło mnie paskudne przeziębienie. Nie jest to zwykły katarek, tylko ostry atak tych niewidocznych paskudnych bakterii. No i niby czym tu się chwalić? Jednak są i korzyści z mojego stanu chorobowego, bowiem w końcu znalazł się czas na napisanie paru słów. Ba, znalazł się czas na odzyskanie zapomnianych haseł, które w natłoku codziennych obowiązków zwyczajnie gdzieś zniknęły.
    Tak zacząłem pisać skrobać i w chwilach przerwy mocno się zastanawiać czy jest sens. Już od długiego czasu badania naszych córeczek stanęły w miejscu i nie ma żadnych nowych wiadomości. Rozwój fizyczny księżniczek jest znikomy i powoli idzie do przodu tylko z racji upływającego czasu. Co oczywiście nie wpływa w żaden sposób na to, że córeczki normalnie kiedyś staną na nóżkach. W tym momencie zadzwonił do mnie stary dobry znajomy. Po krótkiej wymianie zdań w stylu "co u Ciebie" wygadałem się ze swoich wątpliwości na temat bloga oraz innych dręczących spraw. Na koniec mojego przydługiego monologu zapadła cisza. Halo, jesteś tam? Po chwili dość smutne "jestem, jestem" przerwało milczenie. "Mirku chodzi o to, że Ja prawie codziennie zaglądałem na waszego bloga i czekałem na nowe wieści. Nie koniecznie tylko na dobre, ale na każde. Bo po to są przyjaciele. Z jednej strony martwiło mnie to, że już nie piszesz. Z drugiej nie miałem odwagi Cię o to zapytać i za to Cię przepraszam bo powinienem już dawno Cię zapytać czy wszystko w porządku".
   Tak więc jak widzisz drogi przyjacielu piszę i pozdrawiam :)