piątek, 29 września 2017

i już po...

Jeśli napiszę, że w tytule chodzi o operacje nóżek Julii i Karolinki, to chyba nie będzie zaskoczenie. Jak to się stało, że już po? Najłatwiej odpowiedzieć - szybko :) Jeszcze parę dni temu narzekaliśmy z małżonką, że znowu termin operacji przepadł bo dziewczynki chore i nagle w poniedziałek telefon z kliniki.  Padło pytanie "dziewczynki są już zdrowe? Nie smarkają się? itd. Tak potwierdzamy, są już zdrowe. To przyjeżdżajcie. Ale kiedy mamy przyjechać? No jak to kiedy, najlepiej jutro rano o 8.00. Proszę tylko zrobić badania krwi i przyjeżdżać. Dacie radę? O rzesz cholewka, no damy, chyba damy. Tak oto w poniedziałek o godzinie 13 stej dowiedzieliśmy się o operacji. Szybkie pakowanie i w drogę do Poznania. Tym razem nie ma czasu na gdybanie i rozterki w temacie operacji. Nie ma też czasu na wzajemnie pocieszanie. Tak oto we wtorek rano stawiliśmy się w Poznańskiej klinice. Szybkie ostatnie badania i jeszcze szybsze zakupy w aptece leków na krzepliwość krwi. Uzbrojeni w powyższe artykuły i wzajemną miłość czekamy na kolej dziewczynek. No teraz nasze dziewczynki. Pierwsza poszła Julcia. Cokolwiek bym tu nie napisał, nie odda tego co czułem. Ogromne zdenerwowanie ukryte pod wymuszonym uśmiechem, tylko po to, aby nie przerażać drugiej córeczki Karolinki. Obie córeczki dość dobrze przeszły samą operację. Po wszystkim płacz i ból obu córeczek. My z żonką nie wiemy właściwie co robić, jak je pocieszyć. Z pomocą w postaci silnego leku przeciwbólowego przychodzi Pani doktor. Łzy z niemocy cisną się człowiekowi do oczu. Jak to teraz będzie. Jak my wrócimy do domu z tymi gipsami na nóżkach. Jak dziewczynki zniosą trasę. Kolejna nie przespana noc i praktycznie czuwanie nad dziewczynkami. 
Wszyscy daliśmy radę. Byliśmy bardzo dzielni. Dziś dziewczynki są już w domku. Powolutku wycierają z pamięci przeżycia ostatnich dni.
Chciałbym podziękować wszystkim, którzy trzymali za nas kciuki. Za ciepłe słowa, kartki i laurki od przedszkolnych koleżanek i kolegów. Dobrze, że z nami jesteście.

czwartek, 21 września 2017

Życie ach życie

Dziewczynki nadal nie są zoperowane. Na kolejny wrześniowy termin dziewczynki znów się rozchorowały. Kiedy będzie ta nieszczęsna operacja? No właśnie! Kiedy będzie tego jeszcze nie wiem, ale za każdym razem z szanowną małżonką przeżywamy ogromny stres. Przy ostatnim terminie nie mówiliśmy dziewczynkom tylko po to aby im oszczędzić nerwów oraz żeby czasem z tego powodu nam nie gorączkowały.
Dość mocno okroiliśmy zakres kupna nowego sprzętu rehabilitacyjnego. Cóż dziewczynki rosną a wraz z nimi ich potrzeby. Zwyczajnie na tym co mają muszą jeszcze troszkę wytrzymać. Dlaczego tak? Powód jest dość banalnie prosty, pieniążki.
Krzyś jako dzielny starszy brat nadal mocno zaangażowany w piłkę nożną.  Jakby mógł to nie schodziłby z boiska. A swojego idola to swojego idola Roberta Lewandowskiego naśladowałby w każdym ruchu. Cóż rośnie nam mały sportowiec :)
My z Edytką w wirze codziennych zdarzeń i wydarzeń staramy się naszym dzieciaczkom stworzyć choć namiastkę normalnej (w sensie zdrowej) rodziny. Czasem się to udaje, czasem też nie. Cóż oboje jesteśmy ludźmi i mamy swoje chwile słabości.

wtorek, 12 września 2017

Znowu się nie udało


To właśnie dziś nasze kochane córeczki miały mieć operacje nóżek w Poznańskiej klinice. Niestety tym razem też nie wyszło. Jest to już trzeci termin, który zwyczajnie nie wypalił. Dla przypomnienia:
- I termin wyznaczony był na 18 kwiecień
- II termin na 20 czerwca
- III termin 12 września
Tym razem nie wyszło z powodu dość mocnego przeziębienia dziewczynek. Czy nas to martwi? Oczywiście, że tak. Czas ucieka i czasem zastanawiam się czy nie będzie za późno. Każdy zbliżając się termin operacji to ogromny stres dla nas jak i dziewczynek. Według mnie nie da się o tym nie myśleć.  No dobra, przynajmniej Ja tak nie potrafię. Jednak mimo wszystko jako kochający rodzice staramy się naszym dzieciaczkom stworzyć skrawek normalnego życia rodzinnego. Tak oto właśnie wczoraj staliśmy się posiadaczami małego kociaka, który to będzie pilnował naszego domostwa przed jesiennymi nieproszonymi gośćmi. Jak to dzieci określiły kociak jest słodziusieńki i mimo, że jest zwykłym dachowcem skradł serca całej rodziny. Oczywiście była wizyta u weterynarza i koniczne zakupy w sklepie. Karolinka uparła się że trzeba kupić kłębek wełny, Krzyś stwierdził, że trzeba dobre jedzonko. Natomiast Julusia uparła się na duuużo mleczka. Koniec końców dzień pełen wrażeń i pozytywnych emocji. 

Mimo wszystkich przeciwności nasze córeczki ciągle ćwiczą. 
Duże już są prawda


poniedziałek, 4 września 2017

Czas płynie

Dokładnie tak jak w tytule. Czas płynie dzieci rosną i tylko my rodzice piękni i młodzi :)
Co u nas? no troszkę się działo. Dziewczyny tracą swoje mleczaki. Jak na razie przoduje Julcia, bo straciła już swoje górne i dolne jedynki. Przez moment zastanawiałem się jak taka mała istotka o twarzy aniołka może sama wyrwać sobie ząbka i wiecie co, może :) Julka niczym chirurg będzie kręcić grzebać choć krew się leje. Natomiast Karolinka bardzo wrażliwa na każdy ból siedzi zmartwiona,że coś się tam rusza ale nic więcej. Jednym słowem wróżka zębuszka ma co robić. 

Na początku sierpnia dziewczynki były na komisji orzeczenia o niepełnosprawności. Tym razem termin ważności orzeczenia do 16-tego roku życia obie córeczki. Jeszcze rok temu pewnie lał bym łzy. Dziś już okrzepnięty problemem córeczek z lekkim kłuciem w serduszku i nadzieją na lepsze jutro wklejam aktualne orzeczenie o niepełnosprawności na tego bloga.

Dziś dziewczyny ruszyły do przedszkola. O ile wszystko dobrze pójdzie to już ostatni rok. Nie ma już płaczów i lamentów, że trzeba zostać w przedszkolu. Są za to słowa "na razie bo musimy z koleżankami porozmawiać..." To chyba dobrze co? Choć dla mnie jako tatusia zawsze będą małymi księżniczkami to nie można  zaprzeczyć stwierdzeniu rosną nam te dziewczyny.