Bardzo długo zabierałem się do dalszego prowadzenia
bloga i chyba nigdy bym tego nie zrobił gdyby nie pewna osoba. Longina, tak właśnie
Tobie dziękuję najbardziej za to, że cały czas jesteś z nami. Za to, że
najzwyczajniej w świecie pisałaś „co tam u was, co się dzieje” itd. Dzięki
Tobie znów stanąłem na nogi, a nie było to łatwe. Z założenia blog miał opowiadać
o walce naszych dwóch kochanych córeczek z ich chorobą. Chorobą, która powoduje,
że dziewczynki są niepełnosprawne. Treść miała zawierać dużo radości i opisywać
nasze wspólne osiągnięcia w drodze do zdrowia księżniczek. Tak właśnie, nasze
wspólne, bo cokolwiek robimy to jest to wkład całej naszej piątki. Niestety
dziś już wiem, że najzwyczajniej w naszym przypadku nie można piać tylko o
radościach. Czasem zwyczajnie trzeba wyrzucić wszystko z siebie aby właśnie ktoś
taki jak Longina pomógł się podnieść.
Te ostatnie cztery miesiące były bardzo ciężkie.
Powody tego były dwa:
Pierwszy to dom, który najzwyczajniej w świecie
trzeba było dostosować do potrzeb księżniczek. Dlaczego było to takie trudne
chyba nie muszę opisywać, ale finanse, brak czasu itd. W naszym przypadku dochodził
jeszcze żal i smutek, bo przecież rok przed urodzeniem dziewczynek udało nam
się go wykończyć. Nagle przychodzi wielka zmiana w życiu – choroba,
niepełnosprawność dzieci. Wszystko co
mozolnie było wykańczane trzeba zmienić. Niektóre meble zwyczajnie muszą
zniknąć, a w ich miejsce pojawiają się sprzęty rehabilitacyjne.
Drugi powód to sama choroba i towarzysząca temu niepełnosprawność
córeczek. Całkiem niedługo bo 4 lutego nasze księżniczki skończą trzy latka. Pomimo
intensywnej rehabilitacji nasze dziewczynki nie potrafią stanąć na własnych
nóżkach. Każdy kroczek w pionizatorze, czy też rampie kosztuje nasze córeczki
bardzo dużo wysiłku. Można by powiedzieć że to dobrze, że idą powoli do przodu.
Małymi osiągnięciami zdobędą wielkie cele i tylko pojawia się jeden problem. „Tatusiu
dlaczego nie mogę chodzić, tak chciałabym jak Krzyś biedać…”. Oczywiście
człowiek siada i z ściśniętym gardłem tłumaczy kolejno córeczkom dlaczego. One
tak bardzo wpatrzone uważnie słuchają i tylko mówią „no dobrze”. Nie wiem jak
dla innych rodziców, ale dla mnie był to najgorszy okres. Dlatego bardzo was
proszę drodzy czytelnicy naszego bloga. Pomóżcie mi wstać, gdy upadnę.
Wiesz, że zawsze możesz zadzwonić i wygadać się. Każdy z nas czasem się potyka i czasem życie go przygniata, ale najważniejsze, że potem znowu się zbieramy i wstajemy. Nie dawaj się, dla Krzysia i dziewczynek, dla Edytki, dla całej rodziny. A jakby co - ino gwiźnij! ;)
OdpowiedzUsuńBędę pamiętał i dziękuję. Przepraszam, że dopiero teraz, ale były pewne problemy z blogiem. Już się bałem, że będę musiał nowy zakładać.
UsuńNie upadaj! Pamiętajcie, że zawsze są ludzie, do których możesz się zwrócić : )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zuja
cóż mi pozostaje powiedzieć. Wycieram gila w rękaw i dalej do roboty, dziękuję :)
UsuńWiem i rozumiem. Moja córeczka skończy 3 lata w marcu. Jedna zdrowa, druga ciągle leżąca, biernie pionizowana, z kiludziesięcioma napadami padaczkowymi na dobę, na lekach na diecie keto.... coraz trudniej to ogarnąć, coraz trudniej patrzeć na dziecko cierpiące... ale poddawać się nie można, a nawet jak upadasz to szybko wstawaj, strzepuj kolana i dalej na ring. Bo jest dla kogo walczyć. Pozdrawiam i trzymam kciuki. Wiola, mama Ali
OdpowiedzUsuńI taki komentarz powoduje, że wypuszczam zaczynam na siebie krzyczeć. Weź się chłopie w garść i nie biadol tutaj! Bardzo Ci współczuję i wiem, że mnie rozumiesz. W takich przypadkach jak nasze nie trudno o chwile zwątpienia. Jednak dobrze, że są takie osoby jak ty, które pomimo swojej sytuacji potrafią zmotywować. Dziękuję:)
UsuńMirek, nie jesteście sami. Cóż więcej Ci napisać... Dzieci swoją niepełnosprawność potrafią przyjąć za coś naturalnego, nawet wtedy, gdy widzą różnicę między sobą, a rodzeństwem, czy rówieśnikami. Julia i Karolinka ufają, że jak mówicie, tak będzie. Jeszcze Wam potrzeba siły i wiary, bo ja mocno wierzę w całą Waszą piątkę, że się uda.
OdpowiedzUsuńOla kochana ty nasza podporo. Masz rację w tym co piszesz. Będzie dobrze bo ty tak mówisz, bo tak mówią też inni.
Usuńjestem w szoku....żadne słowa nie są w stanie Was pocieszyć.....musicie mieć dużo siły a jak jej braknie dac sobie czas...na płacz na chwile zwątpienia każdy ma do tego prawo...KAsia
OdpowiedzUsuńwłaśnie takie słowa powodują, że mam więcej sił. Nie wiem jak inni to czują, ale Ja gdy widzie, że są ze mną ludzie. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że to co robię jest dobre i dostaje takiego kopa do działania, że hoho.
UsuńMirek, Ty mi sie nawet nie wyglupiaj ze znikaniem!!!!! Przeciez zdecia Ksiezniczek to balsam na oczy!! :) Konserwa oberwiesz Dobry Czlowieku. ;) :P
OdpowiedzUsuń