Całkie niedawno po dużych przygodach udało się dopasować okularki dla naszych księżniczek. Oczywiście najlepszą częścią tego wydarzzenia była sama wizyta u optyka. Wiadomo kobiety potrafią przebierac i wybierać, gdzie w końcowym efkekcie i tak biorą to na samym poczatku mieli w ręce. Gdy już dobrano oprawki i załatwiliśmy wszelkie formalności pozostało tylko czekać na ich wykonanie. Nareszcie nadszedł dzień w którym gotowe okularki dotarły do nas do domku. Pierwsze przymiarki nie przynisły oczekiwanego rezultatu i po chwili obie pary wylądowały na podłodze. No cóż, nie poddajemy się i zakładamy. Po godzinie walki niczym Syzyf z wielkim kamolem stwierdziliśmy pierwsze uszkodzenie oprawek, a miał być takie niezniszczalne. Szybciutko awaria została usunięta i dziewczynki znów mogły się cieszyć z rzutów oklarkami, a my z gimnastyki ufundowanej przez córeczki.
No właśnie tak teraz wyglądają nasze księżniczki. Coraz lepiej radzą sobie z noszeniem okularków. Mamy nadzieję, że po dwóch tygodniach walki nasze pociechy same będą się domagać dodatkowych par oczek.
Ale Gwiazdy! Marcelek też ma, tylko jak na chłopaka przystało w bardzo męskim niebieskim kolorze :)
OdpowiedzUsuńPrzyzwyczają się, ja też od bardzo wczesnego dzieciństwa noszę okulary (nie pamiętam takiego czasu, żebym nie miała ich). Ale za to jak bardzo pomagają!
OdpowiedzUsuń