Jest o czym pisać, ale
najpierw trzeba nadrobić zaległości i uzupełnić blog.
Początek roku to dla nas
rodziców czas pozyskiwania 1 procenta. W ostatnim czasie oczekując na wizytę
lekarską zacząłem przeglądać wszystkie ulotki z prośbą o przekazanie jednego
procenta. Były to ulotki osób chorych jak i przeróżnych instytucji. Jedne były barwne,
inne zaś zwykłe czarno białe. Historie które były tam opisywane czasem przywracały
o zawrót głowy. Czekałem w zamyśleniu trzymając jedną córeczkę na kolanach, gdy
w pewnym momencie przyszła Pani z dużym kubłem i fartuchem rodem wczesny PRL. Przystanęła
przy stoliczku i zaczęła pewnym ruchem ręki zgarniać wszystkie ulotki do kubła.
Trochę wstrząśnięty całą sytuacją na początku zaniemówiłem. Jednak po chwili
odważyłem się odezwać pomimo tego, że Pani w drugiej dłoni dzierżyła wielgachną
miotłę. „Przepraszam, ale co Pani robi? Jak to co sprzątam te wszystkie śmieci…”,
odezwała się kobieta wykrzywiając przy tym tak swoje usta aby wyraźnie
zrozumiał, że dalej nie należy o nic pytać. O nie tak łatwo droga Pani. „Dlaczego Pani to
robi, przecież to jest czyjeś wolanie o pomoc. Panie masz Pan zdrowe dziecko to
się Pan ciesz”, usłyszałem w odpowiedzi. Pomyślałem sobie jaka Pani
zorientowana. „Nie proszę Pani, moje dziecko też nie jest zdrowe i również
wykładamy ulotki z prośbą o przekazanie jednego procenta. No to jak tak to
zaraz Panu wyciągnę te Pana ulotki i weźmie se Pan”. Po czym kobieta bez
żadnych skrupułów odwróciła się tyłem do mnie, a przodem do kosza, zgięła w połowie
ciała i zaczęła szukać. Co rusz wyciąga jakąś i przegląda w nadziei, że będzie
to moja. Pewnie szybciej bym zareagował, gdyby nie dość dziwny frontalny widok
przed moją twarzą. Cóż zaryzykuję. „Przepraszam, ale tam nie ma moich ulotek”.
Jak tylko to powiedziałem ucichł szelest papieru. Pani powróciła do swojej
naturalnej pozycji i z piorunem w oczach mówi „to co się czepiasz Pan, Ja tu
nie mam czasu. D…ę mi zawraca”. Spokojnie lecz stanowczo zaczynam swój monolog.
„Proszę Pani, ktoś prosi o pomoc, ulotki sobie grzecznie leżą i…” Niestety Pani
nie chciała mnie dłużej słuchać. Wzięła kosz pod jedną rękę. W drugą tą
wielgachną miotłę i marudząc zaczęła się oddalać. Tłoku w przychodni
specjalnego nie było, a Pani jakby szukając solidarnej duszy przypadkowo przystanęła
i mówi „jego ulotek nie wyrzuciłam, a się czepia”. Widząc, że nie otrzymuje
żadnego wsparcia ponownie zaczęła się oddalać marudząc pod nosem „jeszcze każe
mi szukać …”
No cóż, morału tej opowieści
nie będzie. Będzie za to ulotka z jednym procentem dla moich dzielnych
księżniczek. Stąd ta Pani ich nie wyrzuci :)
To straszne jak rutyna wpływa na ludzi. I ta nieczułość i obojętność na los innych. Na szczęście jest też wielu ludzi o dobrych sercach i oni małymi krokami zmieniają świat na lesze.
OdpowiedzUsuńCzasem bywa i tak. Czy to jest nieczułość, egozim, obojętność a może coś całkiem innego z czego nawet my rodzice chorych dzieci nie zdjaemy sobie sprawy.
OdpowiedzUsuń